Wybory prezydenckie już za nami, ale polityczne echa nadal nie milkną. W polityce słowa mają znaczenie – zwłaszcza wtedy, gdy padają w emocjonalnym momencie tuż po przegranych wyborach. Gdy Szymon Hołownia ostro skrytykował wybory młodych Polaków, nazywając ich politycznych faworytów „oszołomami, ksenofobami i rozrabiakami”, część opinii publicznej odebrała to jako przejaw pogardy elit wobec wyborców. W tym samym czasie, choć w zupełnie innym tonie, głos zabrał burmistrz Kleczewa – Mariusz Musiałowski. Jego komentarz, pełen słów o szacunku dla każdego głosu, zaskakuje nie tylko treścią, ale i tym, że zdaje się wybrzmiewać w kontrze do wypowiedzi lidera partii, z której list startował.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia kilka dni po wyborach prezydenckich bardzo krytycznie ocenił wyborcze preferencje młodych Polaków. Odnosząc się do wyników głosowania, stwierdził, że młodzi pokładają nadzieję w „oszołomach, ksenofobach, antysemitach i politycznych rozrabiakach”. Hołownia nie wskazał wprost, kogo ma na myśli, ale trudno nie odnieść wrażenia, że chodziło o prawicowych kandydatów na prezydenta – od Grzegorza Brauna, przez Sławomira Mentzena, aż po Karola Nawrockiego.
Słowa te przez wielu zostały odebrane jako atak na młodych ludzi i próba ich upokorzenia za to, że w wyborach zdecydowali się pójść własną drogą, nie słuchając podszeptów liberalno-centrowych elit. Wielu komentatorów życia publicznego oceniło, że Hołownia po prostu nie zrozumiał, dlaczego Rafał Trzaskowski – kandydat, którego poparł w drugiej turze – przegrał. Pozyskiwanie młodych wyborców wymaga zrozumienia ich motywacji, a nie krytykowania ich wyborczych decyzji.
W tym kontekście szczególne znaczenie zyskuje niedzielna wypowiedź burmistrza gminy Kleczew, Mariusza Musiałowskiego. Na swoich mediach społecznościowych opublikował on komentarz wideo, w którym odniósł się do sytuacji po wyborach, a zwłaszcza do narracji, jaka zaczęła dominować wśród polityków i części opinii publicznej – narracji dzielącej wyborców na lepszych i gorszych.
Choć Mariusz Musiałowski nie wymienił Szymona Hołowni z nazwiska, trudno nie zauważyć, że jego słowa wybrzmiały w tonie zupełnie odmiennym niż te, które padły z ust marszałka Sejmu. To właśnie lider Polska 2050 mówił o „oszołomach” i „rozrabiakach”. Tymczasem Musiałowski stwierdził jasno, że ludzie nie głosowali przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu jako osobie. Zagłosowali przeciwko temu, co codziennie słyszą w telewizji – przeciwko pogardzie, przeciwko temu, że ktoś im próbuje wmówić, że są gorsi, że są polską B.
Zdaniem Mariusz Musiałowskiego wystarczy posłuchać co po wyborach mówili niektórzy politycy, celebryci, ale także dziennikarze, a nawet profesorowie. od ponad 20 lat te same środowiska tworzą przemysł pogardy, zamiast słuchać ludzi, śmieją się z nich. Zamiast z nimi rozmawiać, pouczają ich. A później zdziwieni są wynikami wyborów.
– Polacy wybrali i trzeba ten wybór uszanować. Nie obrażać się, kombinować, czy hejtować. Tylko dalej robić swoje, pracować i być blisko ludzi. Bo to ludzie mają głos i w tych wyborach go pokazali– podsumował.
Wypowiedź Mariusza Musiałowskiego mocno kontrastuje z powyborczym komentarzem Szymona Hołowni. Czy był to celowy dystans? Czy burmistrz Kleczewa w ten sposób symbolicznie odcina się od lidera partii, z której list startował w wyborach parlamentarnych w 2023 roku?
Przypomnijmy – Mariusz Musiałowski był kandydatem na posła wyborach parlamentarnych. Jako członek partii Polska 2050 Szymona Hołowni startował z list Trzeciej Drogi w okręgu nr 37. W tamtych wyborach nie uzyskał mandatu, a wyprzedził go nawet startujący z ostatniego miejsca na liście Trzeciej Drogi Robert Gajda. I choć jego polityczna przyszłość pozostaje otwarta, to po tak jednoznacznym komentarzu trudno sobie wyobrazić jego ponowny start z list partii Hołowni. Bo gdyby jednak zdecydował się na to, zaprzeczyłby temu, co w niedzielę mówił.
Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że jego działanie to także próba przypodobania się elektoratowi prawicowemu. W gminach takich jak Kleczew zdecydowaną większość głosów uzyskali kandydaci prawicowi. Podobna tendencja widoczna była nie tylko w powiecie konińskim, ale i w całej wschodniej Wielkopolsce. Jeśli Mariusz Musiałowski poważnie myśli o kolejnym starcie w wyborach parlamentarnych i chce realnie powalczyć o mandat posła, musi zacząć zabiegać także o głosy tych wyborców.


