13 października, 2025
Wiadomości

Komisarz Wyborczy w Koninie punktuje sąd w sprawie wyborów w Kleczewie. Teraz decyzja w rękach Sądu Apelacyjnego.

Sprawa wyborów na burmistrza gminy Kleczew wciąż budzi emocje. Zarówno Komisarz Wyborczy, jak i pełnomocnik Anny Woźniak złożyli odwołanie od postanowienia Sądu Okręgowego w Koninie, zarzucając nieprawidłowości w ustaleniach oraz brak logiki w uzasadnieniu. Teraz ostateczne słowo należeć będzie do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Przypomnijmy – Sąd Okręgowy w Koninie badał, czy burmistrz gminy Kleczew, Mariusz Musiałowski złożył nieprawdziwe oświadczenie co do swojej przynależności partyjnej, deklarując się podczas kwietniowych wyborów samorządowych jako kandydat bezpartyjny. Jesienią 2023 roku Musiałowski startował bowiem do Sejmu z list Trzeciej Drogi jako członek partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Mniej więcej pół roku później, w wyborach samorządowych, przedstawiał się jako kandydat bezpartyjny.

W wydanym 22 kwietnia postanowieniu sąd uznał jednak, że analiza zebranego materiału dowodowego nie pozwala w sposób jednoznaczny i kategoryczny stwierdzić, iż Mariusz Musiałowski, składając oświadczenie o braku przynależności partyjnej, podał informację nieprawdziwą. Oddalił tym samym protest wyborczy.

Komisarz Wyborczy nie zgadza się z takim rozstrzygnięciem. Jego wątpliwości dotyczą zarówno ustaleń stanu faktycznego, jak i oceny dowodów. W swoim zażaleniu wskazał szereg uchybień, jakie – jego zdaniem – popełnił sąd, wydając zaskarżone postanowienie. Zarzucił przede wszystkim, że przy ocenie dowodów sąd nie dokonał ich wszechstronnego rozważenia, pomijając zasady logicznego rozumowania oraz doświadczenia życiowego. Wytknął także pominięcie istotnych faktów i niektórych dowodów, które powinny zostać uwzględnione przy rozstrzyganiu sprawy.

Komisarz podkreślił, że uzasadnienie postanowienia sporządzono wadliwie, a zastosowane normy prawne zostały błędnie zinterpretowane. Zwrócił również uwagę na naruszenie prawa poprzez dokonanie zmian w składzie orzekającym w trakcie trwania postępowania.

Analiza danych telefonicznych podważa zeznania burmistrza o kontakcie telefonicznym z posłem Adamem Lubońskim w lutym i marcu.

Zdaniem Komisarza, z materiału dowodowego zgromadzonego w aktach sprawy, w szczególności z zeznań Mariusza Musiałowskiego, jednoznacznie wynika, że obiektywnie nie miał on wiedzy, czy jego rezygnacja z członkostwa w partii dotarła do sekretarza regionu – Adama Lubońskiego. W swoich zeznaniach stwierdził: „Od daty wysłania pisma do daty w której się rejestrowałem jako kandydat nie otrzymałem żadnego dokumentu z partii z którego wynikałoby, że jestem skreślony”. I dalej: „Ja nie otrzymałem pisma z 01.03.2024 r. w którym poinformowano mnie o skreśleniu z listy członków partii”.

Od daty wysłania pisma do daty w której się rejestrowałem jako kandydat nie otrzymałem żadnego dokumentu z partii z którego wynikałoby, że jestem skreślony”

Mariusz Musiałowski twierdził też, że po wysłaniu wniosku zadzwonił do Adama Lubońskiego, by upewnić się, czy ten otrzymał pismo. “Po wysłaniu wniosku o usunięcie zadzwoniłem do Lubońskiego aby się upewnić czy dostał moje pismo o usunięciu mnie z grona członków partii.”- wyznał w sądzie.  Problem w tym, że dane transmisyjne z jego telefonu – pozyskane przez prokuraturę – pokazują coś zupełnie innego: w lutym i marcu 2024 roku nie było żadnego połączenia telefonicznego z Lubońskim ani z biurem poselskim.

I tu pojawia się największy zarzut Komisarza. Sąd Okręgowy w uzasadnieniu na stronie 10 sam przyjął, że takich rozmów nie było, ale na stronie 8 stwierdził… że 29 lutego Musiałowski napisał nowy wniosek po konsultacji z Lubońskim. – Te dwa ustalenia się wykluczają – twierdzi Komisarz.

Wersja wydarzeń przyjęta przez sąd prowadzi też do innego wniosku: skoro Mariusz Musiałowski nadał rezygnację wrzucając list do skrzynki i nie dostał decyzji partii o skreśleniu, to nie wiedział, czy w ogóle przestał być członkiem ugrupowania. A mimo to, rejestrując swoją kandydaturę na burmistrza, podpisał oświadczenie, że do żadnej partii nie należy.

Zdaniem Komisarza, w takiej sytuacji nie powinien składać oświadczenia, że nie należy do partii politycznej. Komisarz ocenia, że przy elementarnej staranności – chociażby wysyłając rezygnację listem poleconym – Mariusz Musiałowski uniknąłby tej sytuacji.

 Komisarz zadał pytanie: czy zwykły obywatel zdecydowałby się złożyć roczne zeznanie podatkowe w Urzędzie Skarbowym, po prostu wrzucając je do skrzynki pocztowej – w sytuacji, gdy nie było możliwości przesłania go przez Internet? Jak podkreślił, odpowiedź wydaje się jednoznaczna.

Wniosek o wykreślenie Mariusz Musiałowski skierował do Zarządu Regionu, a nie jak przewiduje statut partii do Zarządu Koła. 

Mariusz Musiałowski miał wysłać swoje oświadczenie o rezygnacji w formie wydrukowanego pisma – zwykłym listem – do biura regionalnego partii. Tymczasem statut partii Polska 2050 stanowi, że rezygnację należy zgłosić na piśmie do właściwego Zarządu Koła (par. 9 ust. 1 pkt 1 statutu, z zastrzeżeniem art. 7 ust. 12 statutu partii).

Co więcej, sam Mariusz Musiałowski przyznał w sądzie, że nie znał statutu i nie wiedział, do kogo właściwie powinien kierować wnioski o zawieszenie lub wykreślenie członkostwa. “Nie czytałem statutu partii. Nie wiem do kogo powinien być kierowany wniosek o zawieszenie, wykreślenie.” – wyznał na sali sądowej. Komisarz podkreślił, że jeśli statut przewiduje, iż członkostwo ustaje z chwilą złożenia rezygnacji do właściwego koła, to wysłanie jej do niewłaściwego organu – jak w tym przypadku – nie powoduje formalnego ustania członkostwa.

“Nie czytałem statutu partii. Nie wiem do kogo powinien być kierowany wniosek o zawieszenie, wykreślenie.” – wyznał na sali sądowej.

Dla zobrazowania sytuacji Komisarz przypomniał analogię z prawa – jeśli zrzeczenie się urzędu sędziego wymaga skierowania oświadczenia do Ministra Sprawiedliwości, to wysłanie go gdzie indziej nie ma skutku prawnego. Podobnie tu, biorąc pod uwagę, że sprawa dotyczy partii o znaczeniu krajowym, należy ściśle trzymać się zapisów statutu.

Trzeba tutaj podkreślić, że, choć w Koninie działało Koło partii Polska 2050, to nie miało ono przewodniczącego. Komisarz zaznaczył jednak, że brak przewodniczącego nie wyklucza możliwości działania kolegialnego organu i przyjmowania przez niego oświadczeń członków. W tym kontekście Sąd Okręgowy błędnie zinterpretował przepisy i normy prawne.

W efekcie Komisarz Wyborczy uznał, że Mariusz Musiałowski formalnie nie mógł skutecznie złożyć oświadczenia o rezygnacji, co oznacza, że nadal pozostawał członkiem partii. 

List, który dociera w ciągu jednego dnia i brak logiki w postępowaniu.

Mariusz Musiałowski miał wrzucić do skrzynki pocztowej pismo o rezygnacji w dniu 29 lutego 2024 r. Komisarz wyraża tutaj zdziwienie, jak to możliwe, że list wrzucony do skrzynki pocztowej w Koninie dotarł do biura poselskiego w Pile jeszcze tego samego dnia? Na piśmie sporządzonym przez posła Adam Lubońskiego pojawiła się informacja, z której wynika “iż z dniem 29 lutego 2024 roku Zarząd Partii Polska 2050 Szymona Hołowni przyjął rezygnację Mariusza Musiałowskiego z członkostwa w Partii Polska 2050 Szymona Hołowni, która wpłynęła do Zarządu w dniu 29 lutego 2024 roku.” 

Zwraca też uwagę na fakt, że zgodnie ze statutem partii Zarząd nie mógł podejmować decyzji na podstawie maila, a zatem bez fizycznego dokumentu. 

Podkreślił również, że Mariusz Musiałowski, chcąc udowodnić, że nie należy już do partii, przedłożył Miejskiej Komisji Wyborczej w Kleczewie w dniu 4 kwietnia wniosek o zawieszeniu w prawach członka. 

Komisarz pyta jednak, dlaczego od razu nie przedłożył dokumentu o rezygnacji. Jego zdaniem każdy zwykły obywatel przedłożył by od razu dokument o rezygnacji. Jeśli tego nie zrobił, to najprawdopodobniej dlatego, że go nie posiadał. Jak twierdzi:  “Dokument o rezygnacji musiał się pojawić, gdy członkowie dość trzeźwo myślący zadali pytanie, czy zawieszenie oznacza utratę statusu członka partii”.

Służbowy laptop i dysk miał ulec zniszczeniu co uniemożliwia przeprowadzenie dowodu.

Komisarz podkreśla, że w toku postępowania zgłosił konkretne wnioski dowodowe, m.in. o powołanie biegłego informatyka oraz o zobowiązanie do przesłania pliku .msg (wiadomości e-mail z programu Microsoft Outlook). Wnioski te zostały podtrzymane na rozprawie 15 października 2024 roku. Jak twierdzi, sąd ani formalnie ich nie uwzględnił, ani nie odrzucił – co w praktyce pozbawiło stronę możliwości udowodnienia swoich twierdzeń istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy.

Szczególne emocje budzi wątek pliku, który mógłby zostać przeanalizowany przez biegłego. „Co istotne można już dziś zakładać, że dziwnym trafem” – jak zauważa Komisarz – służbowy laptop Mariusza Musiałowskiego wraz z dyskiem twardym uległ zniszczeniu. W efekcie przesłanie pliku do analizy biegłego stało się niemożliwe, a co za tym idzie – nie da się dziś ustalić, czy dokument był modyfikowany po pierwszym posiedzeniu Miejskiej Komisji Wyborczej w Kleczewie w dniu 4 kwietnia.

Brak reakcji partii na wezwania sądu.

W lutym 2025 roku Sąd Okręgowy w Koninie zwrócił się do partii Polska 2050 Szymona Hołowni z oficjalną prośbą o przedstawienie wydruków z systemu informatycznego Sales Menago. Miały one jednoznacznie potwierdzić, że sekretarz regionu dokonał wykreślenia Mariusza Musiałowskiego z listy członków partii.

Mimo że korespondencja została odebrana, partia Polska 2050 nie odpowiedziała na prośbę sądu i nie dostarczyła żądanych dokumentów, które mogłyby rozwiać wszelkie wątpliwości. 

Co budzi szczególne zdziwienie, to fakt, że Sąd Okręgowy, mimo braku dostarczenia danych z systemu Sales Menago, wyciąga ujemne konsekwencje dla strony składającej protest, zamiast obciążyć podmiot, który dzięki zaniechaniu uzyskuje korzyść procesową.

Komisarz Wyborczy podkreśla, że taka praktyka stoi w sprzeczności z powszechnie przyjętymi zasadami prawa i logiką. Dla zobrazowania sytuacji przywołuje przykład z zupełnie innej dziedziny prawa – gdyby w sprawie o ustalenie ojcostwa materiał genetyczny znajdował się w posiadaniu Polski 2050 lub podmiotu świadczącego dla niej usługi i nie został przekazany, czy to miałoby skutkować oddaleniem powództwa o ustalenie ojcostwa? Oczywiście nie – w takich sytuacjach sądy działają na korzyść strony poszkodowanej, a nie ignorują brak dowodów.

Niezgodna ze stanem faktycznym informacja publiczna od partii.

Jak wynika z materiału dowodowego, partia przesyłała do autora wniosku informacje, które nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi faktycznemu. Najpierw wskazywały one, że Mariusz Musiałowski nadal pozostaje członkiem partii, a następnie — że jest zawieszony w prawach członka. Dopiero później partia Polska 2050 poinformowała, że dane Mariusza Musiałowskiego zostały usunięte z systemu z opóźnieniem. To opóźnienie stało się przyczyną kolejnych błędów i nieprawidłowych odpowiedzi udzielanych w trybie dostępu do informacji publicznej.

Komisarz Wyborczy postawił tutaj pytanie: czy w sądzie — zarówno Okręgowym, jak i Apelacyjnym — mogłoby dojść do sytuacji, w której udzielona zostaje informacja publiczna niezgodna z prawdą? 

W ocenie Komisarza Wyborczego wszystkie te okoliczności wskazują, że rozstrzygając sprawę sąd pominął kluczowe fakty oraz nie wyjaśnił wszystkich istotnych okoliczności. Zdaniem komisarza, sąd pierwszej instancji nieprawidłowo ustalił stan faktyczny, zignorował ważne dowody i nie zastosował zasad logiki i doświadczenia życiowego przy ocenie materiału dowodowego.

Ostateczne rozstrzygnięcie należy teraz do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Komisarz wyborczy – kto to jest i czym się zajmuje?

Komisarz wyborczy to osoba, która pilnuje, żeby wybory w danym regionie odbywały się zgodnie z prawem i bez problemów. Najczęściej jest to sędzia, prokurator, radca prawny lub adwokat. Można powiedzieć, że działa on „w terenie” w imieniu Państwowej Komisji Wyborczej, czyli głównego organu odpowiedzialnego za wybory w całym kraju. Dzięki komisarzowi wyborczemu mamy pewność, że wybory w naszym regionie są dobrze zorganizowane, a wyniki są wiarygodne. To trochę taki „koordynator” i „strażnik” wyborów na miejscu.

fot. BIP Kleczew